Gorąco przede wszystkim kojarzy mi się z byczeniem się nad morzem/jeziorem, z odbijaniem się promieni słonecznych na tafli wody. Czemu by nie pójść w tę stronę?
Sprawiłam sobie w końcu krosno do koralików. Jak tylko wróciłam z pracy szybko je rozpakowałam, znalazłam w swoim skarbcu dwa kolory w miarę równych koralików (ojoj, jak pomyślę o tym ile nowych koralików o równych rozmiarach będę musiała nabyć to aż mnie głowa boli!) i od razu zabrałam się za tkanie. Pierwsza bransoletka, którą zrobiłam, została zdjęta z krosna i.. rozpadła się, bo nie zabezpieczyłam końcówek.
Nawet to i lepiej, bo w połowie zorientowałam się, że wolałabym szerszą bransoletkę.
Zrobiłam szerszą. Pół godziny myślałam nad zapięciem, nad wykończeniem..
Nie byłabym sobą jakbym nie wplotła w nią nieco sutaszu. Zapięcie powstało z koralików - niedługo ściegiem peyote będę mogła haftować z zamkniętymi oczami.
I oto jest ostateczny efekt.
![]() |
Fantastyczne jest to, że jakkolwiek się na ręce nie odwróci, nadal wygląda ładnie |
![]() |
Efekt widać jak na dłoni |
Pracę zgłaszam na wyzwanie Pomorze Craftuje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz